W czerwcu 1922 roku na Śląsk wkroczyły wojska polskie, zajmując trzecią część regionu z blisko połową ludności, ale większością zaplecza surowcowo-przemysłowego. Gdyby nie zakończone rok wcześniej III powstanie śląskie, Polska otrzymałaby tylko skrawki tego terytorium.
Tego dnia Tadeusz Puszczyński miał dwadzieścia sześć lat, z czego ostatnich dziesięć upłynęło mu na konspiracji i wojaczce. „Strzelec", Legiony, POW... – miał za sobą klasyczną drogę żołnierza Piłsudskiego. Gdyby urodził się kilka lat wcześniej, z pewnością należałby do Organizacji Bojowej PPS, bo w takiej właśnie, dywersyjno-terrorystycznej, formie działania czuł się najlepiej. W Sztabie Generalnym Wojska Polskiego doskonale zdawano sobie z tego sprawę. Był w tym momencie szefem techniki i wywiadu „Dwójki", ale tego dnia ważniejsze było to, że wciąż doskonale radzi sobie w terenie.
Kiedy poprzedniego dnia meldował się w hotelu w Strzelcach Opolskich, przedstawił się jako kupiec drzewny, przybywający na Śląsk w interesach. Nikt nie mógł wiedzieć, że w rzeczywistości jest dowódcą pierwszego w dziejach polskiej armii, oficjalnie powołanego oddziału do zadań specjalnych. Jego członków przybyło w tym momencie do różnych śląskich miast czterdziestu sześciu – każdy pod fałszywym nazwiskiem, każdy pod innym pretekstem. Świetnie przeszkoleni, nieźle wyposażeni, sprawdzili, czy wszystko działa i spokojnie czekali na sygnał.
Nadszedł następnego dnia. Kilka godzin później, w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku rozświetliło śląskie niebo siedem malowniczych eksplozji mostów i trakcji kolejowej, łączącej region z Niemcami. To zaś oznaczało, że w powstaniu, które właśnie w tym momencie wybuchło, przewagę na starcie zyskuje strona polska.
Polski blitzkrieg
To była wojna błyskawiczna. W ciągu tygodnia osiągnięto linię Odry, zajęto wszystkie większe miasta oprócz Opola, w rękach powstańców znalazły się też najważniejsze obiekty przemysłowe. Z miast powstańcy musieli się co prawda szybko wycofać, na wyraźne żądanie komisji międzynarodowej, ale sukces pierwszej fazy walk – której plan również opracowywał m.in. kpt. Puszczyński – był wręcz zaskakujący. Polacy napotykali niewielki opór, a większy – jak w Rybniku czy Kędzierzynie – bardzo sprawnie przełamywali. Nawet konieczność opuszczenia miast nie osłabiła zdobyczy powstańców. Polacy owe miasta po prostu zablokowali, więc pożytek z nich dla Niemców był żaden.
Pełny artykuł Wojciecha Lady możecie przeczytać w trzecim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: W czasie III powstania śląskiego kapitan Tadeusz Puszczyński dowodził Grupą Wawelberga, która przeznaczona była do zadań specjalnych, fot. Jurgis1 (CC-BY-SA-3.0).
powrót