9 maja 1987 r. w Lesie Kabackim doszło do wypadku lotniczego samolotu pasażerskiego Ił-62M SP-LBG „Tadeusz Kościuszko" Polskich Linii Lotniczych LOT, w którym zginęły 183 osoby. Była to największa pod względem liczby ofiar katastrofa lotnicza w dziejach polskiego lotnictwa.
Kiedy o godzinie 10:18 samolot, którego pierwszym pilotem był kapitan Zygmunt Pawlaczyk, wzniósł się w powietrze, nic nie zapowiadało tragedii i przez kolejne 23 minuty lot przebiegał bez zakłóceń. O godzinie 10:41 załoga stwierdziła jednak dehermetyzację kadłuba, utratę dwóch silników i pożar samolotu, który po trzech minutach udało się ugasić. Chwilę wcześniej kapitan Pawlaczyk obniżył pułap lotu, zauważając wówczas nieprawidłowości w działaniu steru. W ciągu kolejnych minut pojawiały się kolejne uszkodzenia, m.in. trzech generatorów prądu elektrycznego, co utrudniało awaryjny zrzut paliwa.
Nie mogąc już efektywnie sterować uszkodzonym samolotem, kapitan Pawelczyk podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu, lecz pojawiło się pytanie, na którym lotnisku. Początkowo załoga planowała lądować na lotnisku Modlin, lecz nie było wiadomo, czy jest ono wystarczająco zabezpieczone na wypadek rozbicia samolotu – stało się bowiem jasne, że może nastąpić najgorsze. Poza tym załoga długo nie mogła otrzymać dokładnej informacji o warunkach atmosferycznych panujących w Modlinie, za to dysponowała taką wiedzą, jeśli chodzi o lepiej wyposażone lotnisko Warszawa-Okęcie. O godz. 11:00 kapitan Pawelczyk podjął więc decyzję, że do awaryjnego lądowania dojdzie na Okęciu, które było wówczas oddalone o 90 kilometrów. Rozpoczął się dramatyczny wyścig z czasem.
O godzinie 11:08 zaczęła się końcowa faza podchodzenia samolotu Ił-62M SP-LBG do lądowania awaryjnego. Nie wysunęło się jednak podwozie, a w luku bagażowym samolotu panował pożar, który uszkodził układ sterowania trymerem. Samolot zaczął więc na przemian unosić się i opadać, aż w końcu został skierowany w kierunku ziemi. Kręcimy w lewo. Zrobimy wszystko, co możemy – powiedział kapitan Pawelczyk na minutę przed katastrofą. Następnie dodał, wiedząc już, że nie da się uniknąć katastrofy: Dobranoc, do widzenia! Cześć, giniemy.
O godz. 11:12 samolot rozbił się w Lesie Kabackim, a 183 osoby (11 członków załogi i 172 pasażerów) zginęły na miejscu. Najstarsza ofiara katastrofy lotniczej miała 95 lat, najmłodsza zaledwie półtora roku. Na liście pasażerów znajdowała się jeszcze jedna osoba, Janina Szulc-Tomaszewska, lecz nie zgłosiła się w porę do odprawy futra, przez co nie zdążyła wsiąść na pokład feralnego lotu. Do końca życia co roku zamawiała mszę za ofiary katastrofy i w podziękowaniu za swoje cudowne ocalenie.
Autor: Marek Teler / Zdjęcie: Upamiętnienie miejsca katastrofy lotniczej w Lesie Kabackim, fot. Adrian Grycuk (CC BY-SA 3.0 pl).
powrót