Święto boga ognia zamiast Bożego Narodzenia? Dzień celebrowania bogini światła i wiosny Eastre w miejsce obchodów Wielkanocy? Tak byłoby, gdybyście przenieśli się do starożytnego Rzymu za czasów cezarów. Jedyne, co się nie zmieniło, to karnawał. Tyle że wtedy zwano go bachanalia i obchodzono o wiele huczniej niż obecnie...
Zacznijmy od tego, że starożytni Rzymianie kochali się bawić. Pod względem folgowania swoim chuciom, zarówno tym erotycznym, jak i kulinarnym, osiągnęli prawdziwe mistrzostwo świata. Apogeum owych hulanek i swawoli przypadło na czas cesarstwa rzymskiego i inspirowane było głównie tym, co wyczyniali imperatorzy. Żeby mieć w tych szaleństwach jakie takie rozeznanie, przypomnijmy, że jeden z nich, Heliogabal, przerobił swój pałac na dom publiczny, w którym sam był główną atrakcją, a gości, którzy nie przypadli mu do gustu albo nie sprostali jego seksualnym oczekiwaniom, miał zwyczaj dusić, zasypując milionami płatków róż. Równie pomysłowa była żona cesarza Klaudiusza, Messalina, która w swojej luksusowej willi stanęła w szranki z najsławniejszymi rzymskimi prostytutkami w kategorii „która przyjmie więcej kochanków" i zawody ponoć wygrała. Wracając do cesarzy, niejaki Kommodus nie tylko miał ponoć tysiąc kochanek, ale też zwykł biegać po ulicach miasta ubrany jedynie w zwierzęce skóry i polować wraz ze swoimi pretorianami na wcześniej wypuszczone na wolność dzikie bestie. Przy tym wszystkim drobiazgiem wydaje się fakt, że imperator Kaligula uczynił swojego ukochanego konia kapłanem i planował umieścić go w senacie jako konsula, a znany z Sienkiewiczowskiego Quo vadis Neron zwykł urządzać w swoim pałacu orgie, trwające non stop przez półtora tygodnia. Reszta mieszkańców miasta radośnie się do tego stylu życia przystosowała, a nieliczna biedota, gdy zaczynała się buntować, otrzymywała w prezencie od władcy igrzyska i zadowalała się widokiem pożeranych przez lwy chrześcijan. Najbardziej jednak szalone dni panowały zawsze w Rzymie właśnie w bachanalia, czyli dni, kiedy odbywały się obrzędy na cześć Bachusa, którego odpowiednikiem w mitologii greckiej był Dionizos.
Według starożytnych historyków sam zwyczaj czczenia ucztami i zabawą boga płodności, dzikiej natury, winogron i wina narodził się w Grecji, skąd przez Etrurię, w trzecim wieku przed naszą erą dotarł do Rzymu. O ile jednak w Grecji i Etrurii obchodzono go w sposób dość stonowany, to Rzymianie, zgodnie ze swoją rozrywkową naturą, szybko zmienili go w kilka dni pijaństwa, obżarstwa i najbardziej rozpustnych orgii. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli i przerażeni włodarze Wiecznego Miasta zdecydowali się w 186 roku przed naszą erą zakazać organizowania bachanaliów, a przy okazji zabili siedem tysięcy (!) najbardziej aktywnych organizatorów owych imprez. Co prawda, współcześni badacze są skłonni uważać, że tym sposobem rządzący raczej pozbyli się opozycji, a cała walka z bachanaliami była tylko pretekstem do przeprowadzenia rzezi wśród wrogów politycznych, faktem jednak jest, że aż do przejęcia władzy przez Juliusza Cezara (czyli prawie przez sto pięćdziesiąt lat) bachanalia zniknęły z rzymskiego kalendarza imprez, a przynajmniej tego oficjalnego. Pod władzą imperatorów tradycja ta znów rozkwitła...
Ilustracja: Zwyczaj uczt i zabaw na cześć boga wina narodził się w Grecji, lecz Rzymianie uczynili z niego święto pijaństwa, obżarstwa i rozpusty. Na ilustracji barokowy obraz Nicolasa Poussina Bachanalia przed hermą Pana.
powrót