8 czerwca 1956 r. w Nowym Jorku zmarł w wieku 57 lat poeta, prozaik i krytyk literacki Jan Lechoń. Popełnił samobójstwo, skacząc z dwunastego piętra hotelu Henry Hudson przy 57 Ulicy.
Jan Lechoń znajdował się w czołówce polskich literatów dwudziestolecia międzywojennego, a popularność zdobył za sprawą współtworzonej przez niego grupy poetyckiej Skamander. W latach 1926–1929 był z kolei redaktorem „Cyrulika Warszawskiego", a w latach 1930–1939 attaché kulturalnym ambasady polskiej w Paryżu. To właśnie we Francji zastał go wybuch II wojny światowej, lecz po klęsce kraju w czerwcu 1940 r. wyemigrował do Brazylii. Następnie przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie zamieszkał na stałe w Nowym Jorku.
Lechoń żywo angażował się w życie nowojorskiej Polonii, a w latach 1943–1946 był nawet współredaktorem „Tygodnika Polskiego". Współpracował też z londyńskimi „Wiadomościami", w których redakcji znaleźli się członkowie przedwojennych „Wiadomości Literackich". Należał do grona ludzi świata nauki i kultury, którzy w 1942 r. doprowadzili do powstania Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce. Na emigracji utrzymywał stały kontakt korespondencyjny z przyjaciółmi z przedwojennych lat, a także spotykał się w osiadłymi w Ameryce ludźmi świata kultury, m.in. z malarzem Rafałem Malczewskim czy poetą Kazimierzem Wierzyńskim.
Chociaż wybitny polski literat miał wokół siebie wiele życzliwych osób, nie czuł się dobrze na emigracji i bardzo przeżywał fakt, że jego ojczyzna pogrążyła się w mrokach stalinizmu. Frustrujące było dla niego również ukrywanie homoseksualizmu, który cały czas stanowił temat tabu, nawet w znanych z większej tolerancji kręgach artystycznych. Tylko najbliżsi przyjaciele Lechonia (m.in. Kazimierz Wierzyński) wiedzieli o jego związku z młodszym o dziewiętnaście lat Aubreyem Johnstonem, którego nazywał on w listach „najdroższą osobą". Nawet ukochany Aubrey nie był jednak w stanie uchronić literata przed pogłębiającą się depresją i nerwicą, które ostatecznie doprowadziły go do samobójstwa.
W liście do historyka i dziennikarza Mieczysława Grydzewskiego, napisanym tydzień po śmierci Lechonia, Kazimierz Wierzyński informował: Leszek wyskoczył z wysokiego piętra, nie wiadomo z którego, w hotelu Henry Hudson 8-go, w piątek, w południe, koło 1:35–1:45. Spadając zaczepił o coś, może o balkony, miał połamane nogi, rozbitą prawą część twarzy, brodę i usta. Zabił się na miejscu. Żadnych świadków nie było. Wierzyński wiedział o depresji Lechonia, lecz sądził, że jego wypowiedzi o samobójstwie i śmierci są jedynie próbą zwrócenia na siebie uwagi. Przypuszczał zarazem, że jedną z przyczyn samobójstwa Lechonia był jego nieakceptowany przez społeczeństwo homoseksualizm. Inna wersja głosiła jednak, że do desperackiego kroku skłoniła go rozpacz z powodu systemu komunistycznego, którego wpływy w Polsce stale rosły.
Jan Lechoń został pochowany na cmentarzu Calvary w Queens w Nowym Jorku, lecz w 1991 r. jego prochy ekshumowano i pochowano w grobie rodzinnym na Cmentarzu Leśnym w Laskach.
Autor: Marek Teler / Ilustracja: Portret Jana Lechonia z 1919 r. autorstwa Romana Kramsztyka
powrót