5 sierpnia 1944 r. w czasie Powstania Warszawskiego zginął inżynier Stefan Ossowiecki. W dwudziestoleciu międzywojennym cieszył się opinią czołowego polskiego jasnowidza.
Stefan Ossowiecki przyszedł na świat 22 (lub 26) sierpnia 1877 r. w Moskwie jako syn inżyniera i wynalazcy Jana Ossowieckiego i Bony z Newlin-Nowohońskich. Jego rodzice byli bez wątpienia ludźmi nietuzinkowymi – ojciec był asystentem słynnego rosyjskiego chemika Dmitrija Mendelejewa, a znana z wielkiej urody matka pozowała do portretów malarzom Janowi Matejce i Franciszkowi Żmurce. Stefan odziedziczył po ojcu zamiłowanie do nauk ścisłych. Po ukończeniu moskiewskiego korpusu kadetów zaczął studia inżynierskie w Petersburskim Instytucie Technologicznym. Następnie już jako inżynier został współwłaścicielem fabryki farb i produktów chemicznych, lecz w czasie rewolucji bolszewickiej stracił majątek i po licznych perypetiach (m.in. aresztowaniu i wyroku śmierci, którego ostatecznie nie wykonano) znalazł się w Warszawie.
Można powiedzieć, że w stolicy inżynier Stefan Ossowiecki wiódł dwa życia. Z jednej strony przez całe dwudziestolecie międzywojenne pracował w zawodzie – kolejno jako kierownik oddziału sprzedaży Zakładów Żyrardowskich, dyrektor administracyjny Widzewskiej Manufaktury i prezes zarządu Warszawskiego Towarzystwa Budowlanego. Z drugiej zdobył ogromną popularność dzięki swoim nadprzyrodzonym zdolnościom, z których chętnie korzystały przedwojenne elity artystyczne, m.in. Ignacy Jan Paderewski, Józef Piłsudski i Karol Szymanowski. Jak sam twierdził, posiadał umiejętności: telepatii, telekinezy, bilokacji, eksterioryzacji i postrzegania aury.
Zgłaszano się do niego w sprawie zaginięć i niewyjaśnionych zbrodni, dopytywano go o przyszłość kraju, a nawet... korzystano z jego tajemnej wiedzy w pracach naukowych. Filozof i astrofizyk Jeremi Wasiutyński ściągnął na siebie gromy ze strony środowiska naukowego po tym, jak w swojej monografii o Mikołaju Koperniku powoływał się na seanse psychometryczne z Ossowieckim. To właśnie słynnemu inżynierowi udało się podobno wskazać miejsce katastrofy polskiego samolotu w bułgarskich górach, w której zginął pilot Tadeusz Dmoszyński.
W życiu prywatnym Stefan Ossowiecki nie umiał jednak lub nie mógł wykorzystywać swojego wyjątkowego daru. We wspomnieniach znajomych i rodziny zapisał się jako osoba zapominalska, wiecznie zamyślona i roztargniona. Umiał znajdować zaginionych, a nie potrafił znaleźć swojego palta, które chwilę wcześniej gdzieś zostawił. Chwalił się zdolnością bilokacji, lecz umawiał się z kilkoma osobami na raz i nie zjawiał się na spotkaniach. Umiał przenikać ludzkie myśli, choć nie był w stanie utrzymać przy sobie kolejnych żon. Podobno pięć lub sześć razy wstępował w związki małżeńskie, choć badaczom udało się znaleźć informacje tylko o dwóch jego ślubach. W 1922 r. ożenił się z Aliettą de la Carriere (primo voto Ezzyn), z którą rozwiódł się w kwietniu 1939 r., aby poślubić Zofię Marię Skibińską (primo voto Świda), lecz obydwa małżeństwa były bezpotomne.
Wiosną 1944 r. w rozmowie z Aleksandrem Mieszczanowskim Stefan Ossowiecki powiedział: Ja zginę tak, że nikt nie znajdzie mego trupa. Wkrótce to będzie.... Nie mylił się. Zginął w czasie Powstania Warszawskiego w jednej z masowych egzekucji w ruinach gmachu Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych przy Alejach Ujazdowskich 3/5, a jego zwłok nigdy nie odnaleziono.
Autor: Marek Teler / Zdjęcie: Jasnowidz Stefan Ossowiecki w swoim mieszkaniu w Warszawie, 1932 r., źródło: NAC.
powrót