Sto lat temu urodziła się ikona. Łysa ikona kina akcji: Telly Savalas, odtwórca głównej roli w serialu Kojak. Facet, który nigdy nie dostał Oskara czy Złotego Globu, a mimo to zdobył filmową nieśmiertelność.
Ten, kto ma na karku co najmniej pięćdziesiątkę (i więcej), po prostu nie może nie mieć „wgranego" w pamięć motywu, skomponowanego przez Billy'ego Goldenberga, rozpoczynającego kolejny odcinek serialu Kojak. Ten serial przykuwał przed ekranami miliony telewidzów na całym świecie – zarówno na Zachodzie, jak i w krajach socjalistycznych, których władze traktowały go trochę jak potwierdzenie tezy, że w Ameryce wcale nie jest tak różowo, jakby się niektórym wydawało. No, ale to nowojorskie bagno okazało się na tyle fascynujące, że powstało aż sześć sezonów tego serialu.
Serial czasów odprężenia
Inna sprawa, że serial o śledztwach nowojorskiego gliny o greckim pochodzeniu wpisał się w aurę pewnego międzynarodowego odprężenia, które w połowie lat 70. stało się bardzo odczuwalne. W Ameryce, po aferze Watergate, z fotela prezydenckiego ustąpił Richard Nixon (jako jedyny w historii przed końcem kadencji), a zasiadł na nim w miarę ugodowy Gerald Ford. To za jego kadencji podpisany został w Helsinkach Akt Końcowy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, który jeszcze kilka lat wcześniej (a już na pewno nie w latach 50.) był po prostu nie do pomyślenia. Ford, podczas swego tournée po krajach socjalistycznych, pojawił się także w Polsce, gdzie – w miłej atmosferze – pogadał z przywódcą PRL Edwardem Gierkiem, także będącym symbolem przemian. W Moskwie wprawdzie rządził Leonid Breżniew, którego – szczególnie po działaniach militarnych w Afganistanie – trudno określić mianem gołębia pokoju, ale Kreml coraz rzadziej używał zimnowojennej retoryki. Jednym z efektów postępującej współpracy stała się większa niż poprzednio obecność zachodnich filmów na wschodnich ekranach. I tak zawitał do nas Theo Kojak – zawsze elegancki, w jasnym garniturze, trenczu, z kapeluszem na wygolonej na łyso głowie. W przyciemnianych okularach typu aviator i z nieodłącznym lizakiem w ustach (nawet peerelowski handel zwietrzył tu szansę i wypuścił na rynek kuliste lizaki, które stały się nad Wisłą prawdziwym hitem). To był zresztą niezwykły moment – premiera pierwszego sezonu Kojaka zbiegła się w czasie z największym polskim zwycięstwem od czasu pobicia Kara Mustafy pod Wiedniem i Armii Czerwonej pod Radzyminem, czyli z remisem na Wembley w październiku 1973 roku. A następnie z sukcesami naszych piłkarzy na boiskach RFN podczas Mistrzostw Swiata w 1974 roku. Ktoś zapyta: a co ma wspólnego dobra gra piłkarzy z policyjnym serialem? Co ma Deyna do Kojaka?
Odpowiadamy: to samo, co Coca-Cola, Fiat 125p, autobusy Berliet na warszawskich ulicach i dżinsy Odra – to był znak (choćby pozorny), że stajemy się częścią cywilizowanego świata (bo peerelu nie uważaliśmy za cywilizację, zresztą niesłusznie), czerpiemy z tego samego sezamu, co społeczeństwa Zachodu i że po prostu zaczynamy się liczyć na świecie. Dziś te rachuby mogą śmieszyć, ale ocena określonych czasów w oderwaniu od kontekstu nigdy nie będzie sprawiedliwa. A my przecież chcemy być tak sprawiedliwi i tak niezłomni jak porucznik Kojak.
Pełny artykuł Artura Górskiego możecie przeczytać w drugim numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Główna rola w serialu „Kojak" sprawiła, że Telly Savalas stał się ikoną kina akcji, fot. CBS Television (domena publiczna).
powrót