Nie miał pojęcia o ekonomii, ale dokonał gospodarczego cudu. Gdyby nie Deng Xiaoping, Chiny byłyby komunistycznym zaściankiem zmagającym się z katastrofalnym głodem. Dzięki jego decyzjom są globalną potęgą, której znaczenie rośnie nieprzerwanie już od czterdziestu lat.
Deng Xiaoping był człowiekiem z dużym dystansem do siebie, choć opisuje się go czasem jako introwertycznego mruka. A jednak choć nie miał nawet półtora metra wzrostu, to bardzo chętnie fotografował się z dwumetrowymi, amerykańskimi koszykarzami, a na głowę wkładał kowbojski kapelusz, w którym mógł zmieścić się niemal cały. Ale Deng był w ogóle bardzo nietypowym przywódcą komunistycznych Chin. W młodości na przykład, jako szesnastolatek przez kilka lat mieszkał i pracował we Francji, co całkowicie przemodelowało jego spojrzenie na świat. Większość chińskich dygnitarzy od dziecka kisiła się w klaustrofobicznej atmosferze odizolowanego kraju. Nie znali innych języków, innej kultury. Nie znali innej, niż chińska, mentalności. Nie oglądali na własne oczy innego stylu życia. W Dengu tymczasem pomieściły się dwie natury. Z jednej strony pozostał na zawsze ideowym komunistą, twardo broniącym wiodącej roli partii w kierowaniu państwem, godził się też na brutalne traktowanie obywateli. Z drugiej jednak nie widział żadnego powodu, by w komunistycznym kraju ludzie byli biedni i nieszczęśliwi. Wzbogacać się, to rzecz chwalebna – mawiał, mocno naginając marksistowski wzorzec. I dlatego właśnie Deng Xiaoping okazał się tym człowiekiem, dzięki któremu Chiny są dziś wiodącą potęgą gospodarczą świata.
Zerkając na Zachód
Kiedy przychodził na świat, kończyło się właśnie tzw. powstanie bokserów, rozpoczęte w 1899 r. Powinno się w zasadzie mówić „powstanie kung-fu" – bo chińskie słowo quan, od którego wzięła się ta nazwa, oznacza ćwiczenie w tej właśnie sztuce walki. Ale jak go zwał, tak go zwał. Był to wielki masowy ruch oporu, przeciwko europejskim mocarstwom, które po wygranych wojnach opiumowych w poprzednim stuleciu, bezkarnie i bezwzględnie eksploatowały Chiny, spychając ludność na skraj ubóstwa. Deng akurat nie głodował. Pochodził z dość zamożnej rodziny, posiadającej kawałek ziemi i będącej w stanie zapewnić chłopakowi całkiem niezłe wykształcenie. To właśnie ojciec namówił Denga na wstąpienie do szkoły przygotowującej młodych Chińczyków na wyjazd do Paryża, gdzie mieli kontynuować naukę. Uznaliśmy, że droga wiodąca do wzmocnienia Chin wiodła przez modernizację. Dlatego ruszyliśmy na Zachód po nauki – tłumaczył dziesiątki lat później, ale jest raczej mało prawdopodobne, by szesnastoletni chłopak miał tak dojrzałe refleksje. Raczej potraktował wówczas tę podróż po prostu jako przygodę, ale istotnie zmieniła ona życie zarówno jego samego, jak i miliardów Chińczyków.
Nie do końca wiemy, co konkretnie robił we Francji, ale wykazał się niezłą obrotnością – stypendium skończyło się nagle po roku i mody Deng musiał ni stąd, ni zowąd znaleźć pracę, mieszkanie i jakoś przetrwać w obcym sobie środowisku. No, może nie aż tak bardzo obcym... Z pewnością przebywał w kręgu swoich rodaków, skoro już w Paryżu wstąpił najpierw do Komunistycznej Partii Chińskiej Młodzieży na Zachodzie, a wkrótce potem do Komunistycznej Partii Chin w Europie. Już wówczas musiał być postrzegany jako postać inteligentna i sprawnie posługująca się językiem, skoro młodego wciąż chłopaka przydzielono do partyjnej drukarni, gdzie wkrótce otrzymał przydomek „Pan Powielacz".
Pełny artykuł Wojciecha Lady możecie przeczytać w piątym numerze „Historii bez Tajemnic".
Ilustracja: Dzięki decyzjom politycznym Denga Xiaopinga Chiny stały się światową potęgą gospodarczą, fot. Dutch National Archives / Fotocollectie Anefo (domena publiczna).
powrót